fbpx

Serwis:

Do odważnych świat należy, czyli Agnieszka w UK

Autor:
mgr farm.
Dodano: 11/07/2016
Aktualizacja: 05/11/2022
O opiece farmaceutycznej słyszałam w Polsce tysiące razy. Teoretycy farmacji praktycznej wypowiadają się o niej niemal przy każdej okazji, podając za wzór model angielski. Czy nie chcielibyście po prostu skończyć ze słuchaniem o suchej teorii na temat brytyjskiej farmacji, ale po prostu zacząć wdrażać te idee w życie?

Z cyklu: Agnieszka w UK.

O opiece farmaceutycznej słyszałam w Polsce tysiące razy. Teoretycy farmacji praktycznej wypowiadają się o niej niemal przy każdej okazji, podając za wzór model angielski. Czy nie chcielibyście po prostu skończyć ze słuchaniem o suchej teorii na temat brytyjskiej farmacji, ale po prostu zacząć wdrażać te idee w życie? Postanowiłam dla odmiany przekazywać same konkrety, a nie tylko piękne słowa.

Na początku była… myśl. Myśl o tym, że muszę na własne oczy zobaczyć i sama poczuć, co to znaczy prawdziwa farmacja. Farmacja, w której martwisz się głównie o pacjenta, a nie o to czy wydałeś dobrze resztę. Zastanawiasz się raczej nad tym, czy pacjent w ogóle potrzebuje danego leku, a nie czy uda Ci się „wypchnąć” z magazynu kolejny suplement. To było coś, do czego zawsze dążyłam i co popchnęło mnie do decyzji o wyjeździe do Wielkiej Brytanii.

Jestem młodą farmaceutką z pasją i energią. Podczas studiów farmaceutycznych działałam aktywnie w Młodej Farmacji. Po studiach nadszedł czas na zmierzenie się z twardą rzeczywistością, następnie na wyjazd, naukę nowych zagranicznych wzorców, a później ich implementację na gruncie polskim.

Bydgoszcz, godzina przed odlotem. Dziesiątki pytań kłębiących się w głowie. Czy na pewno sobie poradzę? Czy mam wystarczającą wiedzę? Czy dam radę z językiem? Wtedy pomyślałam też sobie „już nie ma odwrotu Aga – do odważnych świat należy.”

Człowiek staje przed wieloma trudnymi decyzjami. Wybór odpowiedniej apteki to podstawa. Nie wszędzie opieka farmaceutyczna prowadzona jest na odpowiednio wysokim poziomie, bo – tak, jak i u nas – są farmaceuci i farmaceuci. Tak więc moja historia oparta jest w dużej mierze na doświadczeniu z otoczeniem, w którym przebywam i apteką, w której pracuję.

Pierwszy dzień w pracy. Lekko spięta wchodzę do apteki i podchodzę do pierwszego stołu. Wita mnie uśmiechnięta, ładnie ubrana i bardzo młoda dziewczyna (tutaj farmację można skończyć mając nawet 22 lata, nie wspomnę już o wieku reszty personelu aptecznego). Przedstawiam się jako nowy pracownik apteki. Dziewczyna od razu odpowiada, że mam poczekać, bo musi zawołać farmaceutę. Po chwili wychodzi do mnie radosna, elegancko ubrana kobieta… to był moment, w którym poczułam się spokojnie mając przeczucie, że jakoś sobie poradzę w tym zwariowanym świecie.

Personel apteczny nie nosi fartuchów. Od farmaceuty wymagany jest oficjalny, elegancki strój. W niektórych miejscach pozostali pracownicy ubierają specjalne uniformy, jednak nie jest to wymagane. Tak więc już na pierwszy rzut oka widać ogromną różnicę między apteką polską, a brytyjską. Wybór leków OTC i suplementów diety jest zdecydowanie mniejszy niż w Polsce. Tu wychodzą z założenia, że nie potrzebują kilkudziesięciu rodzajów magnezu, co sprawia, że nie muszą później pozbywać się ich na siłę. Nam, polskim farmaceutom, bardzo trudno jest do tego się przyzwyczaić, tym bardziej, że niektórych leków tutaj mi nawet brakuje, więc ma to swoje jasne i ciemne strony.

Bardzo ważne jest dla mnie to, że w mojej aptece nic nie muszę w kwestii sprzedażowej, nie mam tzw. targetów. Jeśli zbliża się termin ważności jakiegoś leku, po prostu się go utylizuje. Tak naprawdę nawet nie miałabym wielkiej możliwości wyrabiania targetów, biorąc pod uwagę, że nie sprzedaję leków i nie dotykam pieniędzy. Nie jest to obowiązkiem farmaceuty, dlatego mogę skupić się bardziej na farmakoterapii, a mniej na sprawach sprzedażowych i administracyjno-finansowych.

Wracając do półek aptecznych – można kupić tu prawie wszystkie sprzęty codziennego użytku… baterie, adaptery, płyny do mycia naczyń, kubki. Nie jest też dziwną sytuacja, gdy ktoś przychodzi do nas na ksero. Zazwyczaj jednak przychodzi z receptą i tutaj zaczyna się cała przygoda z farmacją. Wchodzi nasz typowy John Smith do apteki i… musi trochę poczekać, bo zostanie obsłużony dopiero za tydzień w kolejnym wpisie 😉 Nie martwcie się jednak zanadto – pacjenci są tutaj przyzwyczajeni do czekania 😉

mgr farm. Agnieszka Soroko

Czy ten materiał był przydatny?
Czy przedstawiony materiał był przydatny?
Hidden
Podziel się:
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Przeczytaj najnowszy numer Gońca Aptecznego:

0
Wyraź swoje zdanie i dodaj komentarz :)x
Scroll to Top

Zaloguj się

Zgłoś problem/błąd

Przepraszam. Musisz być zalogowany, aby zobaczyć ten formularz.