Cześć, jestem Patrycja! Poza wieloma innymi rzeczami lubię kolczyki, tatuaże i kolorowe włosy. A tak, i jestem farmaceutką.
Pewnego dnia w aptece retaksowałam recepty papierowe i wyłapałam jedną z błędem. Wydano nieprawidłową dawkę leku naszej stałej pacjentce, eleganckiej starszej Pani. Zadzwoniłam więc do pacjentki z prośbą o sprawdzenie dawki, jaka została wydana (okazało się, że była jak trzeba). A przy okazji usłyszałam o koleżance, która receptę realizowała, że to „bardzo miła dziewczyna, ale taka fryzura to chyba na imprezę, a nie do apteki”. A koleżanka miała jasne pasmo włosów obok twarzy, które pomalowała na różowo. „Hmmmm”, pomyślałam, ,,ja mam prawie całe włosy w różowym kolorze”. Tak się składa, że dość dawno się z pacjentką nie widziałyśmy.
Moda na różowe włosy zaczęła się kilka lat temu i weszła do mainstreamu. Taka fryzura od razu bardzo mi się spodobała, no ale jak to tak… w aptece… Czy można mieć w aptece różowe włosy? W sumie, czy w aptece w ogóle wypada mieć jakąś osobowość? Czy wypada być sobą będąc farmaceutką, pracując z ludźmi? To moje prawdziwe dywagacje! Będąc na stażu usłyszałam na przykład, że przyciągająca wzrok i błyszcząca biżuteria nie jest w aptece mile widziana. Farmaceutka powinna być skromna – w końcu sprzedaje drogie leki starszym pacjentom, którzy wydają na nie swoje ostatnie pieniądze. Zgodnie z regulaminem pracy z kolei, jak doczytałam, obowiązuje „schludny wygląd”. Czy tatuaże, kolczyki, kolorowe włosy są skromne i schludne? Według SJP schludny to utrzymany w czystości. Czy tatuaże świadczą o… brudzie?
Całość felietonu możesz przeczytać w trzecim numerze Gońca Aptecznego Ekstra.