fbpx

Czy pacjent zawsze wie lepiej?

Autor:
mgr farm.
Publikacja: 06/06/2023
Z cyklu: Agnieszka w UK - jak angielscy pacjenci postrzegają farmaceutów.
Zagadnienia:

Spis treści

Treść tylko dla farmaceutów i techników farmaceutycznych.

Z cyklu: Agnieszka w UK.

Czy pacjent zawsze wie lepiej?

– Poproszę witaminę C lewoskrętną 10 tysięcy.

– Chodzi o witaminę C tysiąc, tak?

– Proszę Pani, czy ja nie wyrażam się jasno?

– W sprzedaży nie występuje witamina C w takiej dawce. Ze względu na zdrowie pacjentów, nie powinna nawet występować – mogłoby to spowodować skutki uboczne.

– W internecie czytałam, że właśnie taka dawka jest najlepsza przeciwnowotworowo! I koniecznie ma być lewoskrętna. Dlaczego Pani mi tu kłamie? [O witaminie lewoskrętnej pisaliśmy tu: Ukryte Terapie, skręcalność optyczna i inne zainteresowania Seniorów warte uwagi – przyp.red.]

Taka dyskusja może trwać bez końca… i często trwa. Dlaczego pacjenci wiedzą lepiej od nas? A raczej myślą, że wiedzą lepiej. Podobno na dwóch Polaków trzej to lekarze. Czy tak jest też w Anglii?

Od samego przyjazdu do Wielkiej Brytanii zastanawiało mnie to, w jaki sposób pacjenci odnoszą się do pracowników ochrony zdrowia. Czy szanują naszą wiedzę, czy raczej podchodzą do nas na zasadzie „klient nasz pan”… Prawda okazała się leżeć gdzieś po środku.

Anglicy to nie są typowe złote rączki. Wszelkie prace zlecają firmom, które zajmują się danym problemem profesjonalnie. Podobnie jest z ochroną zdrowia. Raczej nie chce im się szukać informacji samemu wiedząc, że mogą przecież pójść do apteki lub do lekarza i zapytać. Wychodzą z założenia, że nie ma sensu marnować czasu. Są też przyzwyczajeni, że wiele danych dostają na tacy. To, w jaki sposób mają przyjmować lek na receptę, jest zawsze napisane na opakowaniu (w aptece przyklejamy naklejki z dawkowaniem i ważnymi informacjami). W przypadku leków OTC pacjenci prawie zawsze pytają, jak podawać. Raczej nie spotykałam się z reakcją „proszę mi nie mówić, jest napisane na ulotce, też umiem czytać”. Tak więc mamy pole do popisu i większość osób nas wysłuchuje. Wszystko wydawałoby się pięknie, jednak nie do końca tak jest. Zdarza się trafić na osobę nieprzyjemną, której zawsze coś nie odpowiada. Tak, jak i w Polsce, ale z pewną różnicą. W Wielkiej Brytanii jest więcej pozwów. Czasem z konkretnego powodu, czasem o byle co. Tak więc w Anglii należy być naprawdę ostrożnym podczas rozmowy z pacjentem, bo w przypadku niektórych taką rozmowę można zakończyć nawet w sądzie. Nawet gdy mamy rację – nigdy nie wiadomo, jak taka historia się dla nas skończy. Dlatego farmaceuci wychodzą z założenia, że oczywiście należy mówić wprost i przekazywać pacjentowi wszystkie informacje, ale wszystko musi być zgodnie z procedurami (kiedyś już podawałam przykład z wydaniem leku o innych wskazaniach na opakowaniu, ale takim samym działaniu – afera nie z tej ziemi). W Polsce w większości przypadków co najwyżej możemy wysłuchać niemiłej wiązanki słownej.

Moją radą dla osób wyjeżdżających do pracy za granicę jest wnikliwa obserwacja. Nie da się powiedzieć, jak powinieneś się zachowywać. To jest kwestia wyczucia ludzi mieszkających na danym terytorium. Na początku będzie ciężko, ale nie poddawaj się od razu 😉 Na to potrzeba czasu.

A czy w Polsce jest aż tak źle? Czy naprawdę traktują nas jak „zwykłych sprzedawców”? Podczas pracy w polskiej aptece doświadczyłam różnych pacjentów. Nie jestem w stanie powiedzieć jednoznacznie, jak nas postrzegają. Pewne jest jedno – im bardziej starasz się doradzać pacjentom, jesteś pewny siebie i używasz swojej wiedzy, tym lepiej cię traktują (oczywiste, że nie wszyscy). Tak więc może warto nie popadać w rutynę i nie dać się zaszufladkować jako „nic-niewiedzący lekopodawacz” 😉

(na zdjęciu nalepki na leki drukowane dla każdego pacjenta)

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
FB
Twitter/X
LinkedIn
WhatsApp
Email
Wydrukuj

Zobacz też

Inne o zagadnieniu:

0
Wyraź swoje zdanie i dodaj komentarz :)x

Zaloguj się