Epidemia nie odpuszcza. Codziennie o 10:30 wypatrujemy „liczby dnia”, która – wyrażana pięciocyfrowo – przeraża nie mniej niż informacja o kolejnych zgonach wywołanych przez koronawirusa. Te poranne komunikaty, które wzbudzają wiele emocji, są jednak tylko wierzchołkiem góry lodowej, której prawdziwy rozmiar ukryty jest tuż pod powierzchnią.
Sytuacja jest dramatyczna. Raz po raz słyszy się o zamkniętych oddziałach szpitalnych, przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej całkowicie zmieniły pracę na tryb zdalny, a wiele planowanych badań i zabiegów zostało odroczonych w czasie. Ostatni raport GUS o liczbie zgonów w Polsce pokazał, że system opieki zdrowotnej przestał „dawać radę”. Niezwykle smutny jest fakt, że wraz z wybuchem drugiej fali epidemii, krzywa na wykresie obrazująca liczbę wydawanych aktów zgonu również eksplodowała. O dziwo nie zapobiegła temu nawet szumna zamiana stadionu narodowego w szpital.
Mam wrażenie, że Polacy powoli zaczynają przypominać sobie o farmaceutach. Obecnie apteka rzeczywiście staje się pierwszym miejscem, do którego trafia pacjent poszukujący porady. Nawet jeśli chory zdoła skontaktować się z lekarzem, to nie da się ukryć, że zaraz po odłożeniu słuchawki zapomina połowę informacji, które usłyszał podczas telewizyty. Niestety, nawet znawca numerologii nie zdoła odtworzyć kompletnych zaleceń lekarskich z przesłanych SMSem czterech cyferek. W tym momencie bohaterem okazuje się aptekarz, którego nie tylko można zapytać, co przepisał lekarz, ale też dopytać o sposób dawkowania czy oczekiwany efekt terapeutyczny.
Praca farmaceuty niewątpliwie uległa zmianie i podejrzewam, że to dopiero początek ewolucji. Z funkcji, która miała charakter wyłącznie wydawczy, wchodzimy w rolę doradcy i konsultanta realnie wspierającego pacjenta w procesie leczenia. Potwierdzeniem może być aż 420 tysięcy recept, jakie wystawili polscy farmaceuci w ciągu zaledwie pół roku trwania epidemii. Ta liczba jest obrazem przynajmniej 420 tysięcy pacjentów, którzy zaufali aptekarzowi i powierzyli swoje zdrowie w jego ręce. Takiego zaufania pacjentów nie można stracić!
Dlatego dziś, jak nigdy wcześniej, musimy pogłębiać, odświeżać i stale uaktualniać swoją wiedzę. Rozszerzanie uprawnień na nic się zda, jeśli nie będzie szła za tym kompetencja i profesjonalizm. Nie oszukujmy się… wielu z nas zakończyło zgłębianie farmaceutycznych podręczników wraz z ostatnim egzaminem z technologii postaci leku, a „aktualną wiedzę medyczną” czerpie głównie ze szkoleń produktowych, organizowanych przez firmy, które chcą pokazać wyższość swojego produktu nad innymi. Bardzo miło, jeśli przy okazji przygarniemy torebkę, parasolkę lub kalendarz, a także kilka punktów edukacyjnych…
Obecna oferta kursów dla farmaceutów to najczęściej webinary, które niewiele mają wspólnego z rzetelnym przekazywaniem wiedzy, lecz przybierają formę rozbudowanej reklamy portfolio sponsora spotkania. Jestem świadoma, że tak działa ten biznes… Taki mamy klimat. Jednak w dzisiejszej rzeczywistości pacjent wymaga od nas więcej niż zaproponowanie preparatu na przeziębienie. Stajemy się jego powiernikiem w sprawach zdrowia – niejednokrotnie bardzo skomplikowanych.
Dotąd farmaceuta w relacji z pacjentem mógł doradzać wyłącznie produkty bez recepty. Dobrze poznaliśmy asortyment własnej apteki, żeby bez większego zastanowienia wybrać odpowiednią szufladę, i zaoferować pacjentowi coś na katar, kaszel czy ból stawów. Nasi pracodawcy również dbają o to, żeby w tych szufladach znajdowała się głównie ich marka własna.
Epidemia zacieśniła nasze relacje z pacjentami. Kiedy przychodnie zamknięte są dla pacjentów, to aptekarz jest jedyną szansą na uzyskanie pomocy. Rozszerzona możliwość wystawiania recept w każdej sytuacji zagrożenia zdrowia znacząco podwyższyła nam poprzeczkę w zakresie merytorycznego doradztwa. Dziś musimy nie tylko biegle znać preparaty z kategorii OTC, ale również posiadać najnowszą wiedzę dotyczącą substancji wydawanych na receptę.
Pacjenci oczekują od nas więcej, więc my powinniśmy więcej oczekiwać od szkoleń i materiałów edukacyjnych. Nadszedł czas, kiedy o wyborze kolejnego kursu decydować powinna przede wszystkim jakość przekazywanej wiedzy, a nie łatwość zdobycia punktów edukacyjnych i jakość kawy podawanej podczas przerwy. Teraz nawet kawę musimy sobie zrobić sami przed ekranem własnego komputera… Na szczęście w Polsce coraz częściej są organizowane wspaniałe, wartościowe wydarzenia dla pracowników aptek, z których można wyjść z ogromną dawką praktycznej wiedzy. Coraz więcej konferencji, szkoleń, czy kongresów daje możliwość nie tylko zdobycia i usystematyzowania wiedzy farmaceutycznej, poznania nowinek ze świata nauki, ale również wymiany doświadczeń między aptekarzami z całej Polski. Tak… to są właśnie cechy dobrych szkoleń, których powinniśmy szukać i których teraz tak bardzo potrzebujemy! Czas, aby jakość na stałe zatriumfowała nad ilością.
Szkolenia to przecież nie jedyna możliwość doskonalenia zawodowego. Jakiś czas temu pełna zapału do powtórki z farmakologii ściągnęłam z półki zakurzone tomiszcze autorstwa Wojciecha Kostowskiego. Jeszcze kilka lat temu na studiach mówiono, że to jedyne słuszne źródło wiedzy! Dr Kostowski z pewnością jest wybitnym naukowcem, ale myślę, w aptece nie spędził raczej ani jednego dnia… Po przeczytaniu jednego losowego rozdziału przypomniałam sobie inne profesorską sentencję wprost z akademickiej ambony: „dobry farmaceuta powinien stale powiększać swoją biblioteczkę naukową”. Niektórzy mogą się z tym zgadzać inni nie. Przecież wszystko, czego potrzebuję, jest w Internecie dostępne od ręki! Ja wzięłam sobie te słowa do serca i zaczęłam szukać pozycji, które będą aktualne i praktyczne. Teraz sporą część mojej półki zajmują Zeszyty Apteczne, które są podzielone tematycznie, co bardzo ułatwia znalezienie potrzebnych informacji. A Ty? Jaką lekturę farmaceutyczną polecasz?
Pokładam głębokie nadzieje, że epidemia, pomimo całego swojego dramatu, będzie stanowiła punkt zwrotny w historii naszego zawodu. Zarządzający systemem w końcu zauważą, że inwestycja w farmaceutów może być ostatnią deską ratunku dla tonącej służby zdrowia. Warte jest jednak podkreślenia, że tylko szerokie uprawnienia połączone z porządnym zapleczem merytorycznym stworzą z farmaceuty profesjonalistę w szeregach zawodów medycznych. Musimy również zdawać sobie sprawę, że większe uprawnienia są zawsze związane z większą odpowiedzialnością. Widzimy to już teraz, podczas wystawiania recept farmaceutycznych. Mając możliwość zaopatrzenia pacjenta w lek na pół roku terapii, musimy być pewni na 100%, że podejmujemy właściwą decyzję. Chory mając zapas leku, przez kolejne kilka miesięcy będzie unikał swojego lekarza… Możliwe, że następnym razem, kiedy wyłuska ostatnią tabletkę z blistra, też przekona aptekarza, że jego zdrowie jest istotnie zagrożone. Brak dostępu do dokumentacji medycznej nie ułatwia nam tego zadania, dlatego oprócz podręcznikowej wiedzy farmaceutycznej oraz doświadczenia zawodowego, przydałyby się jeszcze zajęcia z zakresu przeprowadzania wywiadu farmaceutycznego. Ale takiego prawdziwego… a nie formułki wykutej na wypadek wizyty tajemniczego pacjenta.