Z cyklu: Agnieszka w UK.
Na receptę, bez recepty…
Ostatnimi czasy polscy farmaceuci emocjonowali się faktem, iż pielęgniarki mogą wypisywać recepty. Budziło to różne, czasem nawet skrajne emocje. Jak sprawa wygląda w Anglii?
W Wielkiej Brytanii możemy spotkać się z kilkoma rodzajami recept, które różnią się od siebie kolorem, w zależności od tego kto i na co wypisał dokument. Zależnie od uprawnień, osoba wypisująca może zalecić lek po raz pierwszy i ustalać farmakoterapię (independent prescriber) lub zajmować się kontynuacją leczenia (supplementary prescriber). Osoby, które mają lub mogą otrzymać takie uprawnienia to: lekarze, stomatolodzy, weterynarze, pielęgniarki, farmaceuci, optometryści, podiatrzy, fizjoterapeuci i technicy radiologii. Farmaceuci otrzymują uprawnienia niezależnego wypisywania recept po ukończeniu specjalnego, kilkumiesięcznego kursu, podczas którego odbywają zajęcia m.in. z lekarzami.
Najczęściej spotykanymi receptami są zielone (wypisywane przez lekarzy) oraz niebieskie (CD – controlled drugs, np. metadon). Często występują również białe – drukowane w aptece. Tutaj zaczyna się ciekawa kwestia, czyli wysyłanie recept przez lekarza do konkretnej apteki. Usługa nosi nazwę electronic prescription service. Ten temat w Polsce wrze, ponieważ niektórzy obawiają się tego, że takie recepty wysyłane by były do „ulubionych” aptek lekarza. W Anglii to w aptece proponowana jest pacjentowi taka usługa. Jeśli jest on zainteresowany – wypisuje stosowne oświadczenie wraz z danymi lekarza, który zostaje o tym fakcie poinformowany i od tego momentu wysyła wszystkie recepty w formie elektronicznej do konkretnej apteki. Więc rozwiązane jest to w taki sposób, że to pacjent decyduje, której aptece ufa i do której chce wracać. To bardzo wygodne rozwiązanie, zarówno dla pacjenta, jak i dla apteki. Zwłaszcza jeśli recepty są powtarzane – wtedy pacjent nie musi za każdym razem udawać się do lekarza po nowy dokument, a przychodząc do apteki nie musi już czekać. Apteka zyskuje tym, że może receptę przygotować wtedy, kiedy personel ma na to czas i poinformować pacjenta o możliwości odbioru.
W Anglii nie ma tak prostego podziału na leki na receptę i bez recepty, jaki występuje w Polsce. Mamy trzy kategorie leków: POM (prescription only medicines), SGL (General Sale List Medicines) i P (Pharmacy Medicines). Różnica między dwoma ostatnimi kategoriami polega na tym, że SGL może wydać sam technik (poza apteką właściwie ktokolwiek, bo są one sprzedawane również w sklepach), natomiast leki z kategorii P mogą być wydane tylko po konsultacji z farmaceutą. Recepty ważne są z reguły pół roku (na CD – controlled drugs 28 dni).
Jak wygląda więc wydanie pacjentowi leku z kategorii SGL lub P? Tradycyjnie to technik wita pacjenta w pierwszej kolejności. Zgodnie z procedurami musi zadać mu przynajmniej pięć pytań (skrót od pierwszych liter – ang. WWHAM):
- Dla kogo jest dany lek?
- Jakie są objawy?
- Jak długo występują objawy?
- Czy pacjent już wziął jakieś leki/leczył się w jakikolwiek sposób na daną dolegliwość?
- Czy zażywa leki na inne choroby?
Technik, po uzyskaniu wszystkich potrzebnych danych, prosi pacjenta, aby poczekał i idzie skonsultować się z farmaceutą, streszczając mu przebieg rozmowy. Jeśli farmaceuta nie ma żadnych dodatkowych pytań, a lek występuje w kategorii SGL, to zazwyczaj zaleca technikowi, jaki produkt wydać. Natomiast jeśli lek znajduje się w kategorii P lub farmaceuta ma wątpliwości albo chce przekazać pacjentowi informacje związane z leczeniem – wychodzi do pacjenta lub zaprasza go do pokoju konsultacyjnego na dalszą rozmowę. Po ustaleniu możliwości leczenia, technik wydaje pacjentowi koniecznie leki.
Jak sami możecie zauważyć, widzimy ogromne różnice między systemem wydawania leków w Polsce i w Anglii. Nie sądzicie, że niektóre brytyjskie rozwiązania dobrze by było wprowadzić w Polsce? 😉
mgr farm. Agnieszka Soroko, 8.08.2016