W gronie farmaceutów naturalne jest nazywanie osób odwiedzających nasze apteki pacjentami. Wielu z nas oburza się, kiedy ktoś, opisując naszą pracę użyje sformułowania „klient”. Jeżeli na dodatek usłyszymy, że stoimy za „ladą” i „sprzedajemy” leki „klientom”, obraza majestatu może okazać się tak wielka, jakby co najmniej przyrównano poziom naszej wiedzy farmaceutycznej do poziomu umiejętności wokalnych sióstr Godlewskich. Przecież pierwszy stół, to nie żadna lada! Leki wydajemy, a nie sprzedajemy! Klienci natomiast chodzą tylko do mięsnego albo warzywniaka. Po przekroczeniu progu apteki klient staje się pacjentem! Ale czy na pewno mamy rację?
Klient, czy pacjent? Czy nazwa ma w ogóle jakieś znaczenie? Czym jest nazwa? Szekspirowsko można odpowiedzieć, że to, co zwiemy różą, pod inną nazwą równie pięknie by pachniało. Jednak podobno to, jak nazywamy osoby odwiedzające nasze placówki, przekłada się na sposób ich traktowania i sposób postrzegania własnego zawodu. Natomiast podchodząc do tematu bardziej pragmatycznie, powinniśmy zajrzeć do Słownika Języka Polskiego, gdzie krótko i zwięźle zapisano, że pacjent to „chory, zwracający się po poradę do lekarza lub będący pod jego opieką”. Zatem jasno i po polsku można stwierdzić, że tylko absolwenci medycyny mogą nazywać swoich podopiecznych pacjentami. Odnoszę jednak wrażenie, że takie wyjaśnienie nas nie zadowala, a aptekarska wnikliwość każe drążyć temat dużo głębiej.
Zgodnie z definicją zawartą Ustawie o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, pacjentem jest „osoba zwracająca się o udzielenie świadczeń zdrowotnych lub korzystająca ze świadczeń zdrowotnych przez podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych lub osobę wykonującą zawód medyczny”. Apteka jak dotąd nie była miejscem, gdzie udzielane były świadczenia zdrowotne. Wydawanie produktów leczniczych, sporządzanie leków recepturowych czy udzielanie o nich informacji, zaliczane jest do kategorii usług farmaceutycznych. Niektórzy mogą być zatem zawiedzeni, ale zgodnie z przepisami prawa, gość naszej apteki nie wypełnia definicji pacjenta.
Z drugiej strony, podczas otrzymywania prawa wykonywania zawodu ślubujemy (dosłownie) uroczyście mieć zawsze na uwadze dobro pacjenta. Ustawa o izbach aptekarskich nakłada na nas także obowiązek przestrzegania zasad etyki zawodowej, które spisane są w Kodeksie Etyki Aptekarza. W tej niewielkiej książeczce, którą część z nas otrzymała w dniu ślubowania, słowo „pacjent” pojawia się aż dziewięciokrotnie. Cały rozdział pierwszy opisuje należytą postawę aptekarza wobec pacjenta oraz relacje, jaka powinna łączyć te dwie osoby. Wiemy jednak doskonale, że Kodeks Etyki Zawodowej ma charakter wyłącznie deontologiczny i stanowi jedynie (albo „aż”) zbiór norm moralnych, jakie powinny przyświecać adeptom naszego pięknego zawodu. Pomimo że pojęcie „kodeks” przywołuje nam na myśl formę aktu prawnego, Kodeks Etyki Aptekarza nie jest nim, ponieważ został uchwalony przez Samorząd Zawodowy, który nie ma uprawnień do tworzenia prawa.
Odwieczny konflikt między normami prawnymi i etycznymi jest – powiedzmy sobie szczerze – nierozwiązywalny jak to, czy do frytki należy jeść z keczupem, czy majonezem. Moim skromnym zdaniem, najsmaczniej jest jednak zmieszać oba sosy… Przekładając tę kulinarną metaforę na płaszczyznę dylematów legalno-moralnych, można śmiało powiedzieć, że poszukiwanie złotego środka wydaje się być najrozsądniejszym działaniem.
W ostatnim czasie, do listy obowiązujących przepisów, które są w kręgu szczególnego zainteresowania farmaceutów, dołączyła długo wyczekiwana Ustawa o zawodzie farmaceuty. Nowe zapisy wprowadzające opiekę farmaceutyczną do porządku prawnego zmuszają nas do ponownego przyjrzenia się relacjom, jakie łączą farmaceutę i odbiorcę jego usług. Opieka farmaceutyczna została po raz pierwszy jasno zdefiniowana jako świadczenie zdrowotne, co oznacza, że osoby nią objęte są oficjalnie i niezaprzeczalnie pacjentami. Co więcej, farmaceuta wykonujący przegląd lekowy, udzielający konsultacji, wystawiający recepty kontynuowane w ramach zlecenia lekarskiego lub realizujący inne aktywności wpisujące się w świadczenie opieki farmaceutycznej staje się świadczeniodawcą! Niektórzy z nas zapewne uznają to za świetną wiadomość, jednak czy wiemy, z czym się to wiąże?
Mając oficjalnie do czynienia z pacjentem, jesteśmy teraz prawnie zobowiązani do przestrzegania jego praw. Prawa pacjenta są tematem na tyle obszernym, że powstała całkiem spora ustawa poświęcona temu zagadnieniu. Pierwszym podstawowym prawem jest prawo do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom aktualnej wiedzy medycznej. Rzecz niby oczywista, ale czy z czystym sumieniem możemy powiedzieć, że w każdej sytuacji posiadamy wiedzę spełniającą te kryteria? W tym momencie warto przypomnieć temat, o którym wspominałam ostatnio o szczególnym znaczeniu dobrych wartościowych szkoleń i materiałów edukacyjnych.
W omawianej ustawie przeczytamy również, że pacjent ma prawo do natychmiastowego udzielenia świadczeń zdrowotnych ze względu na zagrożenie zdrowia lub życia. Brzmi znajomo? Całkiem niedawno zastanawialiśmy się nad definicją „zagrożenia zdrowia” przy okazji liberalizacji uprawnień do wystawiania recept farmaceutycznych. Czy udało nam się zamknąć w ramy to bardzo szerokie pojęcie? Nie sądzę… Teraz mamy na to drugą szansę.
Godność i intymność to cechy należące do podstawowych praw człowieka i powinniśmy je szanować niezależnie od wykonywanego zawodu, jednak prawo pacjenta do zachowania w tajemnicy informacji z nim związanych, to przepis, który warto podkreślić wyjątkowo wyraźnie. Badanie ankietowe przeprowadzone w 2019 roku wykazało, że aż 94% pracowników aptek przyznaje się do rozmowy na temat obsługiwanych pacjentów z członkami swojej rodziny. Niepokojący jest również fakt, że zdaniem personelu fachowego apteki, aż w 93,8% placówek osoby oczekujące w kolejce słyszą rozmowę aptekarza z pacjentem. Nieśmiało można zatem pokusić się o konkluzje, że przestrzeganie obowiązku tajemnicy zawodowej może okazać się dla naszej grupy zawodowej niemałym wyzwaniem.
Zgodnie z ustawową definicją, opieka farmaceutyczna jest procesem udokumentowanym, natomiast pacjent ma prawo do dostępu do dokumentacji medycznej dotyczącej jego stanu zdrowia oraz udzielonych mu świadczeń zdrowotnych. Aby realizować to prawo, świadczeniodawca jest obowiązany prowadzić i przechowywać dokumentację medyczną jak również zapewnić ochronę danych w niej zawartych. Na każdą prośbę pacjenta, dokumentację należy również udostępnić.
Geneza słowa „pacjent” sięga języka łacińskiego i oznacza osobę wytrwałą, wytrzymałą oraz cierpliwie znoszącą cierpienie i trudności. W dawnej polszczyźnie pacjentem określało się VIPa, który może pozwolić sobie na opiekę dyplomowanego medyka…. „Gorszy sort” leczył się bowiem u znachorów. Życzę wszystkim naszym pacjentom, żeby przy każdej wizycie w aptece czuli się jak VIPy. Niech docenią fakt, że opiekują się nimi najwyższej klasy specjaliści z zakresu wiedzy o leku. Niech znoszenie cierpienia związanego z chorobą będzie dla nich lżejsze, dzięki nowym uprawnieniom farmaceutów. Bądźmy pomocni, niezależnie od tego, czy w naszej aptece pojawia się pacjent czy klient. Pamiętajmy bowiem, że każdorazowo przychodzi do nas, po prostu, człowiek.
Ostatnie zdanie w tym odwiecznym sporze “pacjent czy klient” jest według mnie kluczowe. Czasem przychodzi ktoś po konkretny preparat, chce szybko kupić i wyjść – dla mnie to jest klient. Natomiast gdy ktoś przychodzi z prośbą o poradę, gdy mogę w czymś pomóc, coś wyjaśnić – to pacjent.