W naszej redakcji często korzystamy z australijskich i nowozelandzkich opracowań i publikacji, które są wysokiej jakości, co sugeruje imponujący poziom tamtejszej farmacji i farmaceutów. Zapytaliśmy mgr farm. Justynę Obolewicz – farmaceutkę z Poznania, która trafiła do apteki w Nowej Zelandii – o to, jak wygląda tamtejsza rzeczywistość apteczna. Zapraszamy do lektury i obejrzenia filmu – wywiadu z Harshą -farmaceutką z Nowej Zelandii.
Do Nowej Zelandii wyjechałam miesiąc po ukończeniu półrocznego stażu zawodowego, będąc tym samym pełnoprawnym farmaceutą na terenie Polski. Znalezienie pracy w zawodzie nie było łatwe, jednakże z odrobiną szczęścia i samozaparcia udało mi się dostać do nowozelandzkiej apteki. Był to rok pełen wrażeń, nowych doświadczeń, zdobywania umiejętności językowych, a także obserwowania zupełnie innego niż znany mi dotychczas świat farmaceutyczny. Chciałabym się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami.
Apteki w Nowej Zelandii mają dwie części: dostępną dla pacjentów oraz wydzieloną wyłącznie dla personelu aptecznego – farmaceutów i techników farmaceutycznych.
Jak wygląda część otwarta dla pacjentów?
W nowozelandzkich aptekach część otwarta dla pacjenta zawiera praktycznie wszystko. Można tam kupić kolorowe kosmetyki, takie jak tusze do rzęs, cienie do powiek, szminki i pomadki, dermokosmetyki dla skóry problematycznej, a także, jak u nas w każdej drogerii, zwykłe kosmetyki do pielęgnacji ciała. W aptece znalazły się również suplementy diety oraz leki bez recepty. Największym zaskoczeniem były dla mnie… ciepłe kapcie i koce na zimę, podczas której notabene temperatura nie spada poniżej trzynastu stopni w ciągu dnia. Poza tym, kto chciał, mógł zaopatrzyć się w parasol, zabawki dla dzieci i kapelusz. W aptece znalazło się także wydzielone miejsce do pakowania upominków, urządzenie do drukowania zdjęć oraz wykonywania zdjęć paszportowych, które były drukowane dla pacjenta na miejscu – chociaż w tym przypadku trafniejsze będzie określenie: klienta. Oprócz tego można tam znaleźć preparaty żywieniowe, jak sztuczne proteinowe shake’i albo zupy dla osób odchudzających się, które mają zastępować normalne posiłki…
Na tym kończyła się część otwarta, w której można było dostać tzw. mydło i powidło. Była ona odgrodzona ladą z kasami. Tą częścią zajmowali się sprzedawcy. Stanowisko pracy nazywane było pharmacy retail assistant, a osoba na nim nie musiała mieć żadnych uprawnień, studiów ani kursów – była odpowiedzialna za sprzedaż. Dobrze, jeżeli orientowała się w suplementach i kosmetykach w sposób podstawowy. Osoby zatrudnione na tym stanowisku były dobrze zorientowane w asortymencie i wiedziały, który lek jest np. na opryszczkę – jednocześnie nadal były sprzedawcami.
Jak wygląda praca w części wydzielonej dla personelu apteki?
Kolejną częścią apteki było miejsce wydzielone dla farmaceutów i techników. W Nowej Zelandii nie ma pudełek z lekami z różnych firm. Tak jak Harsha wspomniała na filmie, w Nowej Zelandii za leki refundowane odpowiada agencja zarządzania lekami PHARMAC. W celu obniżenia kosztów farmakoterapii decyduje ona, który producent będzie sprzedawany na rynku. Harsha podkreślała, że nie chodzi tylko o koszty leczenia, ale także o wybranie odpowiednika zbliżonego do oryginału.
Część leków nasypuje się do buteleczek automatycznie z maszyn, w których znajdują się tabletki, bądź farmaceuci liczą, ile tabletek potrzeba na miesiąc terapii i sami pakują je do pudełek – następnie drukują naklejki z danymi pacjenta, dawkowaniem, substancją czynną i naklejają na butelkę. Trochę jak w naszej recepturze. Pacjent przychodzi do apteki, podaje receptę sprzedawcy, a ten informuje go, ile mniej więcej będzie musiał czekać, jeżeli potrzebuje leku w ten sam dzień. Sporo pacjentów zostawia recepty i wraca po uszykowane paczki na drugi dzień. Często zdarza się, że farmaceuta instruuje wtedy pacjenta co do dawkowania i stosowania leków.
Konsultacje z farmaceutami
Pacjenci, którzy chcą porozmawiać z farmaceutą, muszą poprosić o to sprzedawcę, co zdarza się dość często. Jako że pracowałam na stanowisku sprzedawcy, pacjenci prosili mnie o możliwość rozmowy z farmaceutą i dopiero jak odpowiadałam, że jestem farmaceutką, tylko nie mam uznawanego tam prawa wykonywania zawodu, trochę nieufnie zaczynali mówić, w czym jest problem i prosili o poradę. Jeżeli pacjent nie chce o swojej dolegliwości rozmawiać publicznie, może udać się z farmaceutą do gabinetu, w którym ma możliwość opowiedzenia o swoim problemie na osobności.
Często przysłuchiwałam się rozmowom farmaceutów z pacjentami i były prowadzone w zupełnie innym stylu niż w Polsce. Przede wszystkim z uśmiechem! Dużo rozmów o pogodzie, wakacjach, tzw. angielski small talk. Z jednej strony rozmowa odbywała się na luzie i w pogodnej atmosferze, z drugiej zaś rzeczowo, z konkretnymi informacjami niezbędnymi do farmakoterapii.
Dodatkowe uprawnienia farmaceutów — leki pharmacist only
Farmaceuci w Nowej Zelandii mają szereg dodatkowych uprawnień, typu dostęp do leków pharmacist only, czyli leków wydawanych tylko przez farmaceutów, o czym Harsha szczegółowo opowiada na filmie. Jest to trochę jak nasza recepta farmaceutyczna, ale dotyczy tylko określonych leków, takich jak krople do oczu z antybiotykiem, leki zawierające kodeinę, hydroksyzyna, nitrogliceryna, adrenalina, glukagon, famcyklowir doustny, flukonazol i klotrimazol dopochwowy i wiele innych – łącznie 57 pozycji.
Pacjent konsultuje z farmaceutą, co będzie dla niego najlepszą opcją, czyli żeby wydać dany lek, farmaceuta robi wywiad z pacjentem oraz wpisuje jego dane do systemu. Farmaceuta może w ten sposób sprawdzić, jak często dany pacjent kupuje leki z kodeiną i odmówić mu sprzedaży.
Usługi wykonywane w aptece — akredytacje dla farmaceutów
Kolejnym ukłonem w stronę farmaceutów są specjalne akredytacje. Dają one farmaceutom możliwość wydania leków, które w Polsce są dostępne tylko na receptę albo OTC np. sildenafil, awaryjna antykoncepcja, antykoncepcja hormonalna, trimetoprim, szczepienia ochronne, badanie krzepliwości krwi, monitorowanie stężenia kwasu moczowego u osób z dną moczanową.
Daje to pacjentom wiele udogodnień, zachowując jednocześnie najwyższy poziom usługi i bezpieczeństwo stosowania leków. Stali pacjenci wiedzą, który farmaceuta ma dane uprawnienie i gdy przychodzą do apteki, pytają o konkretną osobę, która może im np. wykonać szczepienie lub test krzepliwości krwi.
Było to niezwykle ciekawe i pouczające doświadczenie. W Nowej Zelandii farmaceuci mają jasno określone miejsce w systemie ochrony zdrowia, a ich wiedza jest szanowana przez pacjentów. Farmaceuci lubią swój zawód, bo daje im wiele możliwości rozwoju.
Zapraszamy do przeczytania innych opracowań z serii farmacja na świecie:
- (Patrz: “Do odważnych świat należy, czyli Agnieszka w UK”.)
- (Patrz: “Praca w aptece i opieka farmaceutyczna w Holandii”.)
- (Patrz: “Apteki w Japonii”.)
- (Patrz: “Jak wygląda praca w aptece w USA?”.)