Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim- coś nieuniknionego, naturalnego, oczywistego. Czy rzeczywiście tak oczywistego? Cóż, wydaje mi się, że dla wielu kobiet podjęcie pracy po tak długiej przerwie, nie jest na tyle proste, jak by się mogło wydawać. Pytania i wątpliwości mnożą się już na samym początku.
Przede wszystkim, jeśli mowa o powrocie, to w jakiej formie, w jakim wymiarze godzin, czy na to samo stanowisko, no i pierwsze podstawowe pytanie: czy w ogóle wracać? Dzisiejszy świat oczekuje od nas kobiet bardzo wiele. Z jednej strony mamy obraz idealnej matki, która poświęca się dla wychowania upragnionego dziecka, z drugiej wizerunek kobiety sukcesu, pracującej, dobrze zarabiającej. Ciężko pogodzić te dwie role. Otoczenie zwykle nie pomaga w dokonywaniu wyborów, bo zawsze, jak to w życiu, jedni podzielą nasze decyzje, inni je skrytykują.
Jakkolwiek by było, prędzej, czy później większość z nas z własnej woli, lub zmuszona sytuacją finansową musi do pracy wrócić. Tu pojawia się kolejna kwestia, mianowicie stanowisko, na jakie wracamy. Nietrudno sobie wyobrazić, że utrata pracownika na co najmniej rok jest dla pracodawcy niekorzystna i zazwyczaj firma nie może sobie pozwolić na to, by nasze miejsce pozostawało puste. Często w momencie, gdy nasz urlop macierzyński się kończy, a my decydujemy się na powrót, okazuje się, że nasze stanowisko jest już zajęte przez kogoś innego. Pracodawca teoretycznie jest zmuszony przyjąć nas na to samo miejsce, ale w praktyce wychodzi różnie. My farmaceuci jesteśmy w tym wypadku w lepszej sytuacji, ponieważ większość z nas pracuje w aptekach, a tu ciężko o degradację na inne, gorsze stanowisko. Powiedzmy, że takie z nas małe szczęściary.
Przeczytaj cały felieton w najnowszym numerze Gońca Aptecznego.