fbpx

Rozmowa numeru ze zwycięzcą konkursu “Kwadrans studencki”

Autor:
Publikacja: 21/06/2023
"Jak zdobyć fartuch i nie zwariować?" Na to pytanie w swoim felietonie odpowiedział Adrian Mądry. Zapraszamy do przeczytania rozmowy numeru w Gońcu Aptecznym.

Spis treści

Treść tylko dla farmaceutów i techników farmaceutycznych.

Paulina Ślósarczyk: Przede wszystkim serdecznie gratuluję wygranej w konkursie. Jak się Pan czuje, wiedząc, że spośród zgłoszeń z całej Polski, to właśnie Pana felieton okazał się najlepszy?

Adrian Mądry: Chciałbym podziękować za to wyróżnienie, szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego, bo wziąłem udział dość spontanicznie i tak jak pisałem w felietonie, pisałem go w przerwie od nauki farmakologii. Jestem bardzo podekscytowany i fajnie, że się udało.

P: Jak dowiedział się Pan o konkursie? Czy znał Pan wcześniej Gońca Aptecznego?

A: Szczerze mówiąc, to nie – ale na swoją obronę, mogę powiedzieć, że bardzo często korzystałem z portalu opieka.farm i bazy surowców recepturowych na TPLu; po ogłoszeniu wyników oczywiście zrobiłem research, co znajduje się w miesięczniku, i serce skradła mi, oprócz ciekawych i merytorycznych wywiadów część o lekach i surwocach roślinnych. A o konkursie dowiedziałem się w ten sposób, że na grupie FB Farmacja UMLub Pani Ślósarczyk zamieściła o nim post, a jako że zawsze lubiłem pisać rozprawki na lekcjach polskiego w liceum i dorabiałem sobie wcześniej jako copywritter, to postanowiłem spróbować.

P: Bardzo podobało mi się, że w swoim tekście poruszył Pan zarówno poważne tematy, jak i dodał coś humorystycznego. Szczególnie ciekawy jest powód, dla którego wybrał Pan ten kierunek studiów, czyli dziecięce marzenie, by zostać druidem. Wszyscy mamy jakieś dziecinne, wydawać by się mogło nierealistyczne marzenia, ale mało kto próbuje je zrealizować. Czy wiąże Pan swoją przyszłość z ziołolecznictwem?

A: To bardzo trudne pytanie – cierpię na „klątwę urodzaju”, bo za dużo mam możliwości i nie wiem, na co się zdecydować, bo z jednej strony myślałem o tym od zawsze – w sumie taki cel przyświecał mi, zaczynając te studia; że będę mógł robić leki roślinne i polecać je pacjentom; jednak okazało się, że Farmaceuci prawnie nie mogą przyrządzić jakiegoś leku galenowego, prócz leków aptecznych, i ich zaordynować pacjentowi, więc de facto mamy możliwość edukacji i polecania leków OTC – wydaje mi się to za mało; właśnie dlatego wybrałem Lublin, bo było to jedyne miejsce, gdzie można było zrobić specjalizację z „leku roślinnego” po studiach – niestety już ją zamknęli; może znajdę sposób, żeby ugryźć to od innej strony, ale obecnie bardzo interesuję się farmacją kliniczną i to chyba będzie mój priorytet. Planuję po zakończeniu studiów zrobić kurs na fitoterapeutę. Zobaczymy co wyjdzie

P: A co z farmacją kliniczną? Poświęcił Pan sporą uwagę temu tematowi. Wszyscy chyba zgadzamy się, co do wagi tej gałęzi farmacji. Aspiruje Pan na stanowisko farmaceuty klinicznego w przyszłości?

A: Tak, nie ukrywam, że jak pod koniec 3 roku zacząłem zgłębiać temat, to bardzo się tym zafascynowałem – jest to przecież realna możliwość wykorzystania w praktyce, oprócz pracy za pierwszym stołem, wiedzy z farmakologii czy farmakokinetyki i większy wpływ na farmakoterapię. Oczywiście nie może zabraknąć aspektu fitoterapeutycznego – chciałbym połączyć to w pracy i edukować oraz wspierać ich jako ekspert od leków, także roślinnych. Niedawno zakończyłem szkolenie „Farmacja kliniczna i rola farmaceutów”, które poszerzyło mi wgląd w to, czym farmaceuci kliniczni mogą się wykazać na oddziałach i bardziej utwierdziło, że tak, to droga, którą chcę iść.

P: Wybierając ten kierunek studiów, pewnie wiedział Pan z czym się on wiąże. Został Panu jeszcze tylko rok? Podziwiam determinację, to bardzo wymagające studia. Dużo osób z Pana roku „oddało fartuch” jeszcze zanim go założyło?

A: Hmm, było nas na początku jakoś 150 osób na roku – obecnie jest chyba mniej niż 120 – główny przesiew był na I roku, gdzie większa część osób dostała się na lekarski, czy lekarsko-dentystyczny. Później jeszcze chemia organiczna parę osób chyba przerosła, ale wiem o przypadkach, że i na 3 czy przed 4 rokiem ludzie dostali się na inne, wymarzone kierunki.

P: Co odstrasza studentów? Co jest Pana zdaniem powodem takiego przesiewu?

A: Najgorsze jest chyba przestawienie się z trybu licealnego, przynajmniej takie jest moje doświadczenie – pamiętam, jak nie udało mi się zdać kolokwium z anatomii i myślałem, czy nie iść na biologię, żeby później zostać botanikiem. Finalnie udało się i już koniec 4 roku – jak ten czas szybko zleciał.

P: Jakie są Pana zdaniem najtrudniejsze przedmioty?

A: Może odpowiem inaczej, bo każdy uważa co innego za trudne – wiem, że farmakognozja była dla niektórych bolączką, a ja to na przykład uwielbiałem. Nie widzę zaś sensu w nauce reakcji chemicznych na pamięć, jak to ma (miało) miejsce na organicznej, syntezach czy chemii ogólnej – mój rocznik wkuwał jeszcze układ okresowy, co jest w ogóle jakimś żartem. Ale wiem, że się to zmienia i nauczanie farmacji robi się bardziej kliniczne. Dla mnie osobiście najgorsze były chemia leków i syntezy.

P: Bardzo ciekawi mnie temat pańskiej pracy magisterskiej. Domyślam się, że będzie związany z ziołolecznictwem. Czy wybrał go już Pań? Mógłby nam Pan przybliżyć ten temat?

A: Nie jest to stricte praca dotycząca ziołolecznictwa, ale owszem robię ją na katedrze farmakognozji. Będę prowadził „Analizę fitochemiczną konwalijki dwulistnej” – rośliny z rodziny Szparagowatych. Zwróciłem na nią uwagę, jak robiłem na I roku zielnik na botanikę, poszperałem i okazała się mało zbadaną subtancją saponinową, którą używano tylko zewnętrznie, gdyż podobnie do konwalii majowej, prawdopodobnie zawiera również glikozydy. Kłącza już zebrałem na jesieni, obecnie jestem w trakcie zbierania ziela.

P: Pamięta Pan, jakie były Pana odczucia po pierwszym roku studiów?

A: Pierwszy rok zakończył się zdalnie, więc był to dziwny okres – nie dało się odczuć wtedy życia studenckiego w mieście ze względu na pandemię np. Juwenalia w Lublinie (Lublinalia) odbyły się w tym roku pierwszy raz w mojej studenckiej karierze. Pamiętam, że jak spojrzałem na Lublin w marcu 2020, pusty, bez studentów, to mnie to trochę przeraziło.

P: Anegdota o wypalonej kwasem siarkowym dziurze w spodniach skłoniła mnie do pewnych przemyśleń. Wiadomo, że jako dorośli ludzie, każdy powinien sam pilnować własnego bezpieczeństwa. Ale czy uważa Pan, że uczelnia zachowuje odpowiednie środki ostrożności?

A: Raczej tak – nie przypominam sobie, żeby na moim roku zdarzyła się jakaś niepokojąca czy niebezpieczna akcja, jednak była jedna taka sytuacja, że któraś z katedr nie dostała od uczelni pieniędzy na zakup rękawiczek i musieliśmy je sobie załatwiać we własnym zakresie, co było śmieszne, bo kończyło się wynoszeniem ich z innych katedr.

Całość rozmowy możesz przeczytać w najnowszym numerze Gońca Aptecznego.

Zapraszamy również do przeczytania felietonu autorstwa Adriana Mądrego.

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
FB
Twitter/X
LinkedIn
WhatsApp
Email
Wydrukuj

Zobacz też

0
Wyraź swoje zdanie i dodaj komentarz :)x

Zaloguj się